na początku chciałabym podziękować dotychczasowej becie petite102 za jej pracę oraz wszystkim komentującym osobom - dzięki Wam wiem, że warto pisać
~*~
Otworzył okno na oścież, wpuszczając świeże powietrze do gabinetu i pozwalając promieniom słonecznym na oświetlenie całego pomieszczenia. Z zewnątrz dało się słyszeć znajomy gwar ulicy. Odwiesił na krzesło marynarkę i stukając różdżką w odpowiednią deskę na ścianie, otworzył barek. Do tulipanowego kieliszka wlał whisky Dalmore, a z eleganckiego, obitego czerwonym aksamitem pudełka, wyjął cygaro. Zamknął barek, rozsiadł się wygodnie za biurkiem i ruchem różdżki przywołał do siebie platynową gilotynę, kryształową popielniczkę i pudełko długich zapałek. Odciął kapturek i odpalił cygaro, z nieukrywaną przyjemnością rozkoszując się jego zapachem. Rozparł się wygodniej w fotelu, wbijając wzrok w widok rozciągający się za oknem.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść. – Mruknął, nie kwapiąc się nawet, by spojrzeć na drzwi.
- Przepraszam panie prezesie, ale przyszedł pan Zabini.
- Niech wejdzie. - Wyjął drugi kieliszek z barku i nalał do niego porcję alkoholu. - Witaj Blaise! - Wskazał przyjacielowi krzesło naprzeciwko biurka.
- Słyszałem, że zamierzasz zatrudnić Hermionę. Wpadłem sprawdzić, czy te plotki są prawdziwe. - Mężczyzna zajął wskazane miejsce i upił łyk alkoholu - Black Dragon? - Zagwizdał cicho, widząc, że Malfoy sięga po cygaro - Rozpieszczasz się człowieku, nie ma co.
- Dziś podpisała umowę, mogę więc spokojnie objąć posadę w Hogwarcie.
- Czyli świętujesz. Cóż, to rzeczywiście jedyna, tak uczciwa osoba w tym waszym prawniczym grajdole, ale z tego co wiem, do tej pory nie zajmowała się takimi sprawami jak wy.
- Poradzi sobie. Najważniejsze, żeby pilnowała moich interesów, od wyciągania pieniędzy klientów są inni.
Zabini roześmiał się głośno i zapalił papierosa.
- Co na to Scorpius?
- Typowo. Najpierw się wściekł, a po wysłuchaniu moich argumentów przyjął to do wiadomości. - Draco wstał i podszedł do okna. Zadowolony, że Blaise najwyraźniej nie ma dziś nastroju do ciągłego paplania, wpatrywał się w niebo, delektując się cygarem.
~*~
Teleportowała się przed Norą i z uśmiechem przeszła przez rozlatującą się furtkę, w myślach notując, że musi powiedzieć Ronowi, by ją naprawił.
- Cześć mamo!
Uniosła głowę w górę, skąd doszedł ją rozbawiony głos Rose, rozglądającej się za zniczem.
- Witajcie kochani. Tata z wami nie gra?
- Dyskutują o czymś z wujkiem Harrym nad rzeką. Mają wrócić przed obiadem.
- Grasz Rose, czy gadasz?! - Hugo nie radząc sobie na pozycji obrońcy, będąc pod naporem ataku Lily i Albusa, najwyraźniej liczył na szybką interwencję szukającej.
- Jasne, że gram! Teddy rusz tyłek i zdobądź jakieś punkty!
Hermiona uśmiechnęła się do siebie i weszła do Nory.
- Witaj mamo, może ci w czymś pomóc? - Uśmiechnęła się, widząc krzątającą się po kuchni Molly.
- Nie trzeba kochanie, już wszystko gotowe. Usiądź i odpocznij. - Pani Weasley uśmiechnęła się szeroko na widok synowej. - Jeszcze nie ma Percy'ego, ale Audrey obiecała, że przytarga go z pracy za uszy, jeśli będzie musiała. Z Angeliną szykują stół za domem. George uparł się, że będziemy jeść na dworze i jak zawsze nie obchodzi go to, że w każdej chwili może lunąć. Harry! Kochaneczku, czy mógłbyś...
- Niedługo ci pomogę mamo, ale najpierw muszę porozmawiać z Hermioną. Masz chwilę? - Spojrzał uważnie na swoją przyjaciółkę i zmierzwił odruchowo włosy.
- Oczywiście. Ron, napraw furtkę, zaraz odpadnie z zawiasów. - Pocałowała policzek męża, który właśnie usiłował zajrzeć do bulgoczących na kuchence garnków i poszła za szwagrem do ogrodu.
Harry długo nie powiedział ani słowa. Dopiero kiedy odeszli na sporą odległość od domu spojrzał jej uważnie w oczy. Oparł się o płot i odezwał głosem wypranym z emocji.
- Słyszałem, że byłaś dziś u Malfoy'a.
Hermiona otworzyła szeroko oczy z niedowierzania.
- Naprawdę chcesz to znów wałkować? Rozmawialiśmy o tym już wielokrotnie. - Zacisnęła usta ze złości.
- Zrozum, że...
Wypowiedź przerwał im krzyk Ginny:
- Obiad!
- Musimy iść. - Hermiona z ulgą przyjęła możliwość uniknięcia tej rozmowy i szybkim krokiem udała się w kierunku Nory.
Posiłek przebiegał w wesołej i gwarnej atmosferze, a Molly wręcz kwitła ze szczęścia, widząc ich wszystkich przy wspólnym stole. Jej wnuki obgadywały kolegów i nauczycieli z Hogwartu, synowie i córki dyskutowali zawzięcie o pracy, a Artur swoim zwyczajem, przepytywał Hermionę z życia mugoli. Dziś rozmawiali o czymś, co nazywali Internetem, ale Molly Weasley nie zamierzała nawet próbować zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło.
- Kochanie, więc jak poszła ci rozmowa? - Ron zwrócił się z uśmiechem do żony, pragnąc uratować ją przed kolejną serią pytań ojca.
- Podpisałam umowę, zaczynam od przyszłego tygodnia. - Uśmiechnęła się szeroko. - Będę mogła wreszcie odpocząć od papierkowej roboty w Ministerstwie i...
- Co zrobiłaś?! - Harry spojrzał na nią ostro i ze złością odrzucił sztućce na stół.
- Podpisałam umowę. - Odpowiedziała spokojnie.
- Mówiłem ci żebyś tego nie robiła! - Mężczyzna ze złości zacisnął pięści.
- Wybacz Harry, ale moja kariera zawodowa jest tylko i wyłącznie moją sprawą.
- Oczywiście. – Mruknął, wstając od stołu - Wybaczcie, ale przypomniałem sobie, że mam dziś przesłuchać jednego z podejrzanych. - I nie dodając nic więcej, odszedł, by teleportować się poza ogrodem.
Przy stole zapadła cisza.
- Ostatnio ma zły humor, nie przejmujcie się. Mają niezły kocioł w biurze. - Ginny uśmiechnęła się ciepło, ale w jej oczach można było zauważyć zmartwienie.
- To kto chce spróbować naszego nowego wynalazku?! - Ron wyciągnął z torby różnokolorowe kulki wielkości guzików, a George uśmiechnął się szeroko.
- Ja! Ja! Ja też!
Zachowanie Harry'ego szybko zostało przez większość zapomniane, kiedy co rusz, któryś z członków rodziny zamieniał się na parę minut w jakieś zwierzę. A kiedy Percy zmienił się w karalucha i usiłował pokazać im jak bardzo ta forma nie przypadła mu do gustu, nad stołem unosiły się już tylko szczere śmiechy radości.
~*~
- Jestem już spakowany tato. Kiedy wyjeżdżamy? - Scorpius postawił w salonie swoją wypchaną po brzegi walizkę.
- Jak najszybciej, nie ma na co czekać. Accio bagaż.
- Przepraszam panie Malfoy, ale ma pan gościa. - Do salonu weszła skrzatka, ubrana w schludny, zielony fartuszek, a jej wielkie, brązowe oczy patrzyły z uwielbieniem na Dracona.
- Nikogo się nie spodziewam. Zamierzaliśmy właśnie wyjechać.
- Wiem i bardzo przepraszam, ale to pan Harry Potter! - Głos skrzatki nabrał wysokich, piskliwych tonów, a jej olbrzymie uszy zatrzepotały z przejęcia.
- Czego on może od ciebie chcieć? - Scorpius spojrzał ze zdziwieniem i lekkim przestrachem na ojca.
- Zaraz się przekonamy. Synu, zajmij się bagażami. Zanieś je do samochodu, a ja porozmawiam z naszym gościem. Przyprowadź Pottera do mojego gabinetu Mrużko.
- Oczywiście, proszę pana. - Skrzatka dygnęła i wyszła, by spełnić polecenie.
Udał się szybkim krokiem do gabinetu, nalał sobie Ballantines'a i stanął przy kominku, wpatrując się ostrym wzrokiem w drzwi, w których po chwili stanął wyjątkowo niemile widziany gość.
- Potter. Czego tu szukasz? - Warknął niechętnie i upił duży łyk alkoholu.
Mężczyzna zamknął za sobą drzwi.
- Nie możesz zatrudnić Hermiony, Malfoy. Doskonale o tym wiesz, więc przestań zachowywać się jak idiota. - Żyła na czole mężczyzny napęczniała i drżała z powstrzymywanego napięcia, a głos wręcz emanował złością i nienawiścią.
Draco upił łyk alkoholu i obrzucił chłodnym spojrzeniem natręta.
- Czyżby? Może mi powiesz dlaczego nie mogę? - Niespiesznie upił łyk whisky i uniósł lewy kącik ust w cynicznym uśmiechu – Słucham, Potter. Dlaczego nie mogę zatrudnić Granger?
- Ona nazywa się Weasley! I doskonale znasz powód! - Harry zacisnął pięści, powstrzymując się ostatkiem sił, by nie rzucić się na Blondyna.
- Czyżby? - Głos Malfoya przeciął powietrze, niczym lodowaty sztylet. - Powiedz Potter, z przyjemnością cię wysłucham. - Kiedy cisza pomiędzy nimi przedłużyła się, uniósł brew, patrząc drwiąco na bruneta i uśmiechnął się triumfalnie - Właśnie, Potter. Skoro nie zamierzasz nic powiedzieć, to wynoś się z mojego domu.
Harry zacisnął mocniej pięści i spojrzał uważnie na Dracona.
- Doskonale wiesz o czym mówię i nie pogrywaj ze mną, Malfoy! Niczego w ten sposób nie osiągniesz i możesz być pewien, że tego dopilnuję.
- Spieprzaj z mojego domu Wybrańcu! Nie masz tu czego szukać, a twoje groźby są tylko szczekaniem przerażonego psiaka. - Syknął.
- Ty cholerny dupku! Jak śmiesz?! Jesteś padalcem Malfoy i pilnuj się. Dobrze ci radzę
Harry opuścił gabinet w Malfoy Manor, z wściekłością trzaskając drzwiami.
Draco dopił trunek i odstawił ze spokojem szklankę na biurko. Odetchnął, by uspokoić drżącą ze złości i przejęcia szczękę, po czym przybrał swój standardowy, zadowolony z siebie wyraz twarzy. Otworzył drzwi i ruszył do salonu.
- Wyjeżdżamy synu! Czeka nas świetny urlop!
~*~
betowała Dominika, za co jej bardzo dziękuję
~*~
jako, że wena karmi się konstruktywnymi komentarzami apeluję by każdy kto to przeczytał takowy ślad po sobie pozostawił