środa, 12 czerwca 2013

Losy - rozdział V

wiem, że krótkie są te rozdziały, ale takie jest zamierzenie - ja piszę tą opowieść intuicyjnie i pokazuję ją Wam tak jak mi się w głowie układa, niczego nie dodaję na siłę;
co do ich częstotliwości - nie da się szybciej, mam jeszcze 2 inne blogi (prowadzenie 3 blogów jednocześnie może i nie było świetnym pomysłem, ale teraz nie chcę żadnego usuwać czy zawieszać) - do których linki znajdziecie w pasku bocznym, zapraszam na nie serdecznie;


~*~


1 września

- Tu jest wolny przedział! Ej! Co robisz idioto?! - Albus zmierzył wściekłym spojrzeniem Ślizgona, który jak gdyby nigdy nic minął go, wchodząc do środka - Zająłem go Malfoy!
- Czyżby? Nie sądzę. - Wrzucił z łatwością swój kufer na półkę i rozsiadł się wygodnie pod oknem, prostując długie nogi.
Tuż za Scorpiusem do środka weszło jeszcze paru uczniów domu węża i rozsiadło się wygodnie na siedzeniach.
- Głuchy jesteś? Zająłem go. – wściekł się ostentacyjnym brakiem reakcji ślizgona.
- Daj spokój Al, nie warto. - Rose położyła dłoń na ramieniu chłopaka w uspokajającym geście. - Znajdziemy coś innego.
- Właśnie, Potter. Posłuchaj swojej panienki. - Aroganckim tonem mruknął Ślizgon.
- Jestem jego kuzynką idioto. - Prychnęła dziewczyna i odeszła, ciągnąc za ramię Albusa. Nie zauważyła jego zarumienionych policzków i znaczącego uśmiechu Scorpiusa.
- Nie przejmuj się nim, to zwykły dupek i tyle. Znajdziemy coś innego.
- Wiem, Rose. - Mruknął do siebie Albus i wsunął dłonie do kieszeni. Nie podobała mu się pewność siebie Malfoy'a. - Słyszałaś, że jego ojciec ma uczyć eliksirów?
- Słyszałam… - Dziewczyna wyglądała na zupełnie nieprzyjętą tym faktem. - Tu jest pusto. - Weszła do jednego z przedziałów.
- Pomogę ci. - Al wciągnął jej kufer na półkę i usiadł naprzeciwko. - Nie wyglądasz na zmartwioną tym faktem.
- A powinnam być? - Uniosła zdziwiona brew. - Mama mówi, że zmądrzał od czasów szkolnych. Poza tym słyszałam, że jego ojcem chrzestnym był Severus Snape.
- I co to ma do rzeczy?
- Jak to co? Przecież to był genialny człowiek! W dodatku Mistrz Eliksirów. Mam nadzieję, że nauczył czegoś swojego chrześniaka. W tym roku są OWTMy i przyda nam się wreszcie wykwalifikowany nauczyciel.
- Profesor Mitchell był świetny!
Zmarszczyła brwi. - Bo wszystkim dawał wysokie oceny? Dorośnij Al. Szkoła jest po to, żeby się czegoś nauczyć, a nie po to, by się bawić i zaśmiewać z niekompetencji nauczyciela.
- Jego wypadki były świetne! Pamiętasz jak po jednym wybuchu wszyscy mieliśmy różowe włosy? - Uśmiechnął się szeroko na to wspomnienie.
- A pamiętasz jak poprawił eliksir Anny? Pół klasy leżało w skrzydle szpitalnym z poważnymi poparzeniami! – Prychnęła. - Wystarczyłoby, żeby posłuchał obrazu profesora Snape'a, a nic takiego nie miałoby miejsca...
- Daj spokój Rose! - Hugo wszedł do przedziału, ciągnąc za sobą dwa kufry. - Profesor Mitchell był świetny! Nawet nie chcę myśleć jak będą wyglądały eliksiry z Malfoy'em.
- Myślę, że się o tym przekonamy. - Lis Lovegood zajęła swoje miejsce i przyglądała się z ciepłym uśmiechem wyczynom Hugona, który siłował się z kuframi.
- Jeśli jego syn jest do niego podobny to ja nie chcę się przekonywać! - Do przedziału wpadła Lilly z czerwoną twarzą. - Właśnie mi oznajmił, że gdybym nie nazywała się Potter to byłby łaskaw się ze mną umówić!
Albus zakrztusił się głową czekoladowej żaby i spojrzał ze zgrozą na siostrę.
- Zaprosiłaś go na randkę?!
- Oczywiście, że nie. Stałam z koleżankami obok ich przedziału i oni najwyraźniej uznali, że czegoś od nich chcemy. - Fuknęła i opadła na siedzenie obok chichoczącej Rose. - Coś cię bawi?
- To, że gdybyście stały tam tylko przypadkiem, nie byłabyś taka zarumieniona.
- Potraktuję cię upiorogackiem jeśli się nie zamkniesz!

~*~

2 września 

Wszedł do sali i od progu zaczął zaklęciami przestawiać meble tak, jak były ustawione za czasów Snape'a. Obecny układ klasy był zupełnie niepraktyczny i nie dawał możliwości pilnowania uczniów. Nie zdziwiło go to zbytnio. Poprzedni nauczyciel nie znał się zupełnie na rzeczy, a on co wakacje ważył z synem eliksiry, by Scorpius nie oblał OWTMów z tego przedmiotu.
- Witaj Draco. - Usłyszał za sobą spokojny, chłodny głos. Odwrócił się w kierunku portretu i uśmiechnął lekko, widząc jak oczy byłego dyrektora uważnie lustrują jego zmiany. - Doszły mnie słuchy, że tu będziesz, choć przyznam, że temu nie dowierzałem.
- Dlaczego? - Mężczyzna usiadł na biurku i sięgnął po filiżankę z kawą, którą zamierzał wypić przed pierwszymi zajęciami.
- W swoim życiu zawsze stawiałeś inne rzeczy ponad swoje pasje i namiętności.
- Uznałem, że najwyższa pora to zmienić. - Sięgnął po rozkład zajęć i przejrzał go pobieżnie. - Siódmy rocznik, to dobrze. Coś przyjemnego na początek. - Mruknął do siebie.
- Przyjemnego? - Dyrektor Snape parsknął ironicznie. - Rozczarujesz się. Większość z nich nie umie prawidłowo uwarzyć eliksiru słodkiego snu.
- Przecież to klasa OWTMów. - Draco zmarszczył brwi.
- Tak, ale ten dureń dawał wszystkim „Wybitne" lub „Powyżej Oczekiwań" za samą obecność na zajęciach. Powinieneś rozważyć eliminację.
- Zobaczymy… Jeśli się rzeczywiście okaże, że są beznadziejni to większość odpadnie, a potem porozmawiam o tym z dyrekcją. Chyba, że nie ma nikogo kto by był na odpowiednim poziomie, poza...
- Scorpiusem?
Draco uśmiechnął się zadowolony i skinął głową.
- Jest...
Wypowiedź przerwał mu gwar wchodzących do sali uczniów. Wszyscy wyglądali na zaciekawionych i odprężonych, co osobistym zdaniem nowego Mistrza Eliksirów Hogwartu było absolutnie nie na miejscu w jego klasie. Nie ruszył się jednak z miejsca i sięgnął po listę nazwisk, która ku jego niezadowoleniu zawierała chyba wszystkie nazwiska uczniów klas siódmych.
Rzeczywiście trzeba będzie skreślić kilka nazwisk z listy. Tak...teraz już nie będzie tak różowo – uśmiechnął się do siebie - Szkoda na nich wszystkich mojego czasu.
Nie patrząc na nich odezwał się zimnym, rzeczowym tonem:
- Każdy z was ma teraz uwarzyć eliksir euforii. Bez zaglądania do podręcznika i bez współpracy z innymi uczniami. Macie na to pół godziny. Jeśli ktoś nie zastosuje się do zasad lub przyrządzi go niepoprawnie, zostaje wykreślony z listy. Zaczynajcie.
Na kilka sekund zapadła pełna zdumienia cisza, a po niej uczniowie zabrali się do pracy. Draco nie kwapił się nawet, by ich przypilnować.Pewien był, że obraz byłego dyrektora wskaże mu oszustów. Studiował więc dokładnie notatki zostawione mu przez profesora Mitchella. Kiedy usłyszał ironiczne prychnięcie Snape'a, uniósł głowę i natychmiast zobaczył zerkających do książki dwóch chłopców z Gryffindoru. Ślizgoni pracowali w skupieniu i samodzielnie. Najwyraźniej ostrzeżeni przez Scorpiusa, że jedyne czego jego ojciec nie zdzierży, to próba robienia z niego idioty.
- Wy dwaj, nazwiska! – Syknął, sięgając po listę.
- Potter.
- Oczywiście, tego się mogłem spodziewać. - Mruknął Draco, wykreślając Albusa Pottera z listy. Ze strony Ślizgonów dało się słyszeć wredne śmiechy. - Potter i...?
- Adams.
Wykreślił i to nazwisko.
- Nie macie tu więcej czego szukać. Pozostali mają jeszcze dwadzieścia minut.
W międzyczasie wykreślił z listy jeszcze trzech gryfonów i jednego durnego Ślizgona, który najwyraźniej uznał (pomimo ostrzeżeń Scorpiusa), że pozostaną oni bezkarni.
- Czas się skończył. Proszę wlać eliksiry do fiolek, opatrzyć je nazwiskami i wyjść na pięć minut. Zawołam was, kiedy je sprawdzę. - nie zaszczycił ich nawet spojrzeniem.
Wstał dopiero wtedy, kiedy za uczniami zamknęły się drzwi i zaczął powoli przechadzać się między ławkami.
- Nie za bardzo ich lekceważysz? - Dobiegł go ironiczny głos.
- Nie mam takiego mrocznego wizerunku jak ty. Zamierzam im więc w ten sposób pokazać jakie tu będą panować zasady. - Sięgnął po kolejną fiolkę, by wrzucić ją do kosza.
- Tą bym zostawił. Dziewczyna ma predyspozycje, ale nie miała możliwości, by to odkryć.
- Skoro tak… - Draco odłożył fiolkę i zaczął przeglądać resztę.
Po paru minutach większość prac trafiła do kubła na śmieci. Skrupulatnie omijał wzrokiem nazwiska wypisane na karteczkach. Nie chciał się nimi podświadomie kierować, zwłaszcza, że był pewien umiejętności Scorpiusa.
Kiedy skończył, usiadł za biurkiem i ruchem różdżki otworzył drzwi.
- Zostają osoby, których eliksiry znajdują się na stołach. Reszta może się pożegnać z OWTMem z tego przedmiotu. – Syknął, przeglądając papiery.
Nie przejął się cichym płaczem jednej z uczennic, przekleństwem rzuconym przez jakiegoś chłopca i okrzykiem zdumienia jednej z dziewcząt. Dopiero kiedy drzwi się zamknęły, odezwał się ponownie.
- Nie patrzyłem na wasze nazwiska przy sprawdzaniu prac. Dlatego też, proszę mi je przedstawić. Zaczniemy od końca.
- Scorpius Malfoy. - Usłyszał zadowolony głos swojego syna i uśmiechnął się lekko do siebie, zapisując go na rolce pergaminu.
- Alicja Longbottom - Uniósł zaskoczony głowę i spojrzał na niepozorną uczennicę, której mina wyrażała zupełne zdumienie. To właśnie jej eliksir zamierzał wyrzucić zanim powstrzymał go przed tym Snape.
Zapisał jej nazwisko.
- Następny.
- Rose Weasley.
Uniósł głowę i rozejrzał się. Dopiero po chwili dostrzegł młodą czarownicę, stojącą z boku klasy i zamarł. Miał wrażenie jakby cofnął się w czasie. Patrzyły na niego orzechowe oczy, które doskonale znał. Ta dziewczyna wyglądała dokładnie jak jej matka w wieku 17 lat, może miała kilka piegów więcej, ale...
Z zamyślenia wyrwało go szorstkie chrząknięcie zza pleców.
Wpisał jeszcze na listę nazwiska czworga uczniów i zakończył lekcje.
- Draco. - Głos Severusa brzmiał jak zwykle zimno, ale tym razem dało się w nim usłyszeć nutki niepokoju.
- Nie chcę o tym rozmawiać, Snape. Muszę się przygotować do kolejnej lekcji.



~*~

jeśli przeczytałeś, uszanuj moją pracę i ją skomentuj - bardzo Cię o to proszę

~*~

betowała Dominika

~*~

pozdrawiam,
atramaj